Chłodny długi weekend sprzyja wyłącznie bieganiu, leczeniu pierwszej czerwonej opalenizny i produkcji zakwasu buraczanego. Który można też przypadkowo podczas gotowania u znajomych również nastawić jak natkniecie się na buraki w ich lodówce. Mimo wszystko przepis na chłodnik z zakwasem warto mieć w pamięci bo od poniedziałku słońce znowu będzie nas przypiekać.
Potrzebujemy:
- pęczek botwiny z dużymi buraczkami,
- opcjonalnie 2 średnie buraki,
- 2 szklanki zakwasu buraczanego (nie koniecznie ale podkręca smak),
- 5 ogórków gruntowych,
- pęczek rzodkiewki,
- pęczek kopru,
- pęczek szczypioru albo cebuli siedmiolatki,
- 5 ząbków czosnku,
- duży jogurt sojowy lub puszka mleka kokosowego,
- 3 łyżki octu jabłkowego,
- 2 łyżki cukru lub innego słodziku,
- litr wody,
- świeżo mielona sól i pieprz (w tym wypadku mielony pieprz wprost do garnka uświetnia smak bardziej niż gotowy mielony choć może być i ten z opakowania).
Przygotowanie:
Umytą botwinę szatkujemy, obrane buraki ucieramy na grubych oczkach tarki i wrzucamy do garnka. Całość zalewamy litrem wody i gotujemy przez około 5 min. Gotową bazę przyprawiamy solą, pieprzem, cukrem, octem i przeciśniętymi przez wyciskarkę 3 ząbkami czosnku. Niestety trzeba poczekać aż wszystko wystygnie. Podczas oczekiwania na tarce na grubych oczkach ucieramy ogórki i rzodkiewkę, siekamy koper i szczypior. Gdy wywar jest zimny dolewamy zakwas, wrzucamy rozdrobnione warzywa i zieleninę, wlewamy jogurt lub mleko kokosowe i przeciskamy 2 ząbki czosnku, możemy jeszcze doprawić solą i pieprzem według upodobań. Można zajadać od razu, ale najlepiej smakuje schłodzony, ponieważ wszystkie składniki puszczą jeszcze soki i zupa się przegryzie.
Smacznego!